Czytając kolejny raz często sprzeczne informacje powielane przez wielu akwarystów na różnych forach internetowych, grupach i postach na Facebooku, wraz z dyskusjami (lub nawet kłótniami), jakie ten temat wywołuje, chciałbym zabrać głos w dyskusji i spróbować choć trochę wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi.
Jako genetyk zwierzęcy z wykształcenia, uzurpuję sobie prawo do przedstawienia faktów na temat tzw. ryb fluo (tak je będę w dalszej części tekstu opisywał wspólnie), które do niedawna robiły furorę w sklepach zoologicznych i wyjaśnienia pewnych kwestii, żeby nie powielać różnych głupot i idiotyzmów (nie boję się użycia tych słów!) w Internecie.
Od czego tak w ogóle się to wszystko zaczęło? Pokrótce: pod koniec XX wieku w Singapurze przeprowadzono badania, gdzie wszczepiono gen białka pochodzącego z meduzy (białko to miało właściwości fluorescencyjne) do genomu danio pręgowanego (Danio rerio). Pierwotnie miało to na celu stworzenie ryb, które byłyby indykatorami (wskaźnikami) zanieczyszczenia wód. Jednak, jak to zwykle bywa, ktoś spojrzał na te rybki i zobaczył „$$” w postaci różnokolorowych ryb w akwariach potencjalnych klientów. Równocześnie wraz z danio ten sam gen został wszczepiony do genomu innej niewielkiej rybki, ryżanki japońskiej (Ozyrias latipes). I w ten sposób danio oraz ryżanka stały się pierwszymi gatunkami zwierząt genetycznie modyfikowanych dostępnymi w handlu jako zwierzęta domowe. W następstwie “ciepłego” przyjęcia przez rynek kolorowych rybek, odszukano, a następnie wszczepiono geny kilku różnych gatunków koralowców w genomy kilku różnych gatunków ryb akwariowych. W ten sposób uzyskano kolorowe danio, ale także tetry (żałobniczki, Gymnocorymbus ternetzi), brzanki borneańskie (mylnie zwane b. sumatrzańską Puntius anchisporus), grubowarga zielonego (“labeo”, Epalzeorhynchos frenatum) oraz bojownika syjamskiego (Betta splendens). Dokonano tego na zlecenie firmy GloFish, pochodzącej z USA. Dzięki tym zabiegom mamy ryby nawet w 5 różnych barwach. I maszyna ruszyła… Na całym świecie, z czasem, pokazały się kolorowe, fluorescencyjne ryby dostępne wraz ze wzrostem podaży, w coraz to bardziej przystępnych cenach i każdy może lub mógł sobie na nie pozwolić.
Jak tego dokonano? Za pomocą inżynierii genetycznej. W dobie wielkich odkryć z dziedziny genetyki molekularnej i bioinżynierii możliwe było dodanie fragmentu genów jednych zwierząt do genomu innych. Nie będę się tutaj rozpisywać na ten temat i wnikał w szczegóły, ponieważ jest to dość skomplikowane. Natomiast wyjaśnijmy najpierw jedną rzecz, która przy okazji jest bardzo często powtarzanym mitem:
„Olaboga ryby barwione! Przecież to pływająca tablica Mendelejewa! Trucie ryb!” (są to cytaty z komentarzy pod postami na FB) – MIT!!! – ryby te nie są w żaden sposób barwione barwnikami! Owszem, zdarzały się i pewnie nadal zdarzają ryby ze wstrzykniętym barwnikiem, były to najczęściej przeźroczki indyjskie (Parambassis ranga), ale na szczęście to już bardzo rzadko spotykany proceder. Natomiast ryby fluo rodzą się już w takich barwach i to są niejako ich “naturalne” barwy, które towarzyszą im przez całe życie. Nie mają w sobie żadnej chemii, nie są toksyczne, nie rozpada im się wątroba. To tyczyło się ryb barwionych iniekcjami. A fluo się takie rodzą.
Autor: Konrad Kozioł
„Ryby te cierpią! Trzeba im skrócić cierpienia!” – nie wiadomo, jednak najprawdopodobniej MIT – niestety, ryby głosu nie mają, więc nie powiedzą nam, że coś je boli. Natomiast gdyby cierpiały całe swoje życie, nie rosłyby i nie rozmnażałyby się jak dzikie danio. Co więcej, były badania, które wskazywały, że danio fluo i dzikie nie różniły się od siebie pod względem rozrodczości i zdrowotności. To, że często ryby, które kupujemy są osłabione jest o wiele częściej powodem chowu wsobnego (czyli w bliskim pokrewieństwie). I, na wszystkie siły na niebie i ziemi, nie zabijajmy ich! To są żywe, czujące stworzenia! Ich kolor to nie powód, aby wydawać na nie wyrok śmierci!
„Ryby fluo są nielegalne!” – trochę MIT, trochę PRAWDY – organizmy zmodyfikowane genetycznie, a dokładniej ich hodowla, chów i wszelki obrót nimi podlegają ścisłym regulacjom w naszym kraju. Ryby fluo zostały wrzucone do jednego worka z roślinami GMO (z ang. “genetically modified organism”), z których wytwarzane są pasze dla zwierząt (bo tutaj są największe kontrowersje, ale to zupełnie inne zagadnienie). Aby móc hodować i handlować organizmami GMO, trzeba spełnić szereg uwarunkowań, a każdy, kto chce utrzymywać takie organizmy musi mieć odpowiednie zezwolenia. Więc jeśli masz odpowiednie zgody od organów władzy – proszę bardzo, hoduj ryby fluo. Ale jeśli ich nie posiadasz – to nie możesz ich utrzymywać i nimi handlować. Pomijam tu już kwestię patentów, którymi są objęte ryby GloFish, bo to dopiero zagmatwana sprawa.
Autor: Konrad Kozioł (sklep Kraków Zakopianka)
Co do etycznych rozważań nt. sensu ich istnienia i ich być albo nie być – na rynku oraz w akwariach hobbystów – nie będę się wypowiadać. Jest to bardzo indywidualna kwestia i każdy ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem choć trochę kwestię ryb fluo, a każdy zainteresowany akwarystyką będzie mógł teraz usiąść przed swoim akwarium, patrząc na ryby, i zastanowić się: czym te zwierzaki sobie zasłużyły, że jest wokół nich takie zamieszanie podczas karmienia ulubionymi kąskami 🙂
Autor: Konrad Kozioł (sklep Kraków Zakopianka)